Chirurg Paweł Skowronek czyni cuda, by znów stawiać ludzi na nogi

chirurg paweł skowronek

Sala operacyjna chirurga ortopedy dr. n. med. Pawła Skowronka przypomina dobrze wyposażony warsztat. To królestwo młotków, wiertarek, podkładek i cementu. Elementów niezbędnych do wymiany stawu kolanowego – zawiasu wyjątkowo podatnego na naturalne zużycie.

Najpierw jest ból. To pierwsze poważne ostrzeżenie, że data ważności zawiasu zbliża się do końca. Czasem jego pracę usprawnić pomagają tabletki albo zastrzyki, ale efekt renowacji zazwyczaj jest krótkotrwały. A kiedy awaria przybiera już bardzo poważne rozmiary, chory utyka, nie jest w stanie swobodnie zgiąć ani rozprostować nogi. Wtedy jedynym ratunkiem jest dla niego wizyta u chirurga ortopedy, który zniszczoną część w ciągu kilkugodzinnego zabiegu zastąpi zupełnie nową – tytanową.

Na liście rzeczy, które nie udały się Panu Bogu obok starości i zębów, z pewnością można byłoby umieścić również staw kolanowy. Jego budowa tylko pozornie wydaje się prosta. Mechanizm zdrowego kolana to najbardziej skomplikowany układ ze wszystkich ludzkich stawów. Dopóki działa – pozwala na swobodny ruch. Mocna eksploatacja prowadzi jednak do jego naturalnego i nieuchronnego zużywania. Chrząstka niszczy się, a kość udowa i piszczelowa zaczynają o siebie trzeć. Procesu nie da się zatrzymać, dlatego zabieg zastąpienia stawu kolanowego sztucznym odpowiednikiem należy do najczęściej wykonywanych operacji na świecie.

– Zmiany zwyrodnieniowe, które prowadzą do zniszczenia stawu, postępują z wiekiem, u niektórych pacjentów zaczynają się już po czterdziestce, u innych znacznie później. Wpływa na to wiele czynników: sama budowa stawu, genetyczne uwarunkowania, urazy z przeszłości, nadwaga, stosowane leki – tłumaczy dr n. med. Paweł Skowronek, specjalista ortopedii i traumatologii z krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego. Strzałem – nomen omen – w kolano okazać się może nawet sport, jeśli rodzaj treningu nie jest odpowiednio dobrany i obciąża staw.

Finezyjne majsterkowanie

Na oddziale chirurgii ortopedyczno-urazowej szpitala Żeromskiego każdego dnia naprawiane są kolana kilku różnych pacjentów. Doktor Skowronek zabiegi wstawienia protez wykonuje od ponad dekady. Jego sala operacyjna, bardziej niż królestwo chirurga, przypomina właściwie dobrze wyposażony warsztat. Do każdej operacji wykorzystywanych jest kilkaset różnych narzędzi i elementów niezbędnych, by naprawić błąd natury i zastąpić zniszczony staw kopią jak najbardziej zbliżoną do oryginału.

– Stopnie trudności endo-protezoplastyk są różne, ale tak naprawdę każdy zabieg jest inny. Na podstawie zdjęć rentgenowskich wiemy, na co powinniśmy być przygotowani, ostateczne decyzje zapadają jednak dopiero wtedy, kiedy pacjent leży na stole. Dysponujemy dodatkowymi elementami, podkładkami, które pozwalają na dokładne przystosowanie implantu. To trochę takie majsterkowanie – opowiada ortopeda.

Kiedy obserwuję jego pracę, na pierwszy rzut oka wydaje mi się ona bardzo mało precyzyjna. Trudno bowiem z misterną finezją skojarzyć wiertarkę i młotek, odgrywające podczas zabiegu kluczowe role. Ich dźwięk miesza się z rytmicznym chrapaniem starszej kobiety, która akurat trafiła pod nóż dr. Skowronka. W rzeczywistości o tym, czy jej operacja zakończy się sukcesem, zdecydują szczegóły i milimetry. Znaczenie ma nawet samo ułożenie chorej do operacji. Kilka godzin spędzonych w złej pozycji skutkować może bowiem uszkodzeniem nerwów.

Żeby uwidocznić staw, potrzebna jest sporej wielkości rana. Po rozcięciu kolana i usunięciu zwyrodnień dr Skowronek precyzyjnie dobiera idealny rozmiar protezy i podkładki. Do nowego stawu jak najdokładniej dopasować musi obie kości, ich kształt koryguje więc poprzez odpowiednie docięcie. Później usunięte elementy posłużą mu do uzupełnienia protezy. Na ostateczne umiejscowienie dobranego implantu, wykonanego z różnych stopów stali albo tytanu, ma tylko kilka minut, bo służący do tego cement szybko zastyga. Można też osadzić endoprotezę bez cementu. Wtedy kość musi wrosnąć w implant.

– Te wszystkie etapy są potrzebne, żeby uzyskać prawidłowy kształt kolana i dobrać taką protezę, która pozwoli na zachowanie funkcji motorycznych. Istnieją tysiące możliwości popełnienia błędu i złego ustawienia implantu. A nieprawidłowo wszczepiony będzie sprawiał dolegliwości bólowe i krócej posłuży pacjentowi – tłumaczy dr Skowronek.

Oprócz niego nad przebiegiem zabiegu czuwa również dwóch asystujących mu chirurgów, anestezjolog, pielęgniarka anestezjologiczna i instrumentariuszki. Śmieją się, że w swoim towarzystwie spędzają więcej czasu niż z własnymi rodzinami. – Każdy zna swoje kompetencje, nasze instrumentariuszki są świetnie wykształcone i tak dobrze przygotowane, że nawet nie muszę mówić, którego narzędzia mi potrzeba, po prostu wyciągam rękę – opowiada ortopeda z Krakowa.

Dla pacjentki, która kolejnego dnia pewnie nie będzie nawet pamiętać, że była operowana, oprócz precyzji doktora Skowronka i jego zespołu ważna jest również czystość ich rąk. Na sali ortopedycznej o higienę trzeba dbać w jeszcze bardziej szczególny sposób. Jeśli dojdzie do infekcji, praktycznie nie da się jej wyleczyć. Na powierzchni implantu tworzą się kolonie bakterii odpornych na podawane antybiotyki, a dawka, która mogłaby je pokonać, jest tysiąckrotnie wyższa niż ta śmiertelna. Jedynym wyjściem jest więc usunięcie wszczepionej protezy, wyleczenie infekcji i ponowna operacja. – Powikłania infekcyjne zdarzają się u ok. 1 proc. pacjentów. Ryzyko zwiększają czynniki takie jak cukrzyca, otyłość czy przyjmowanie niektórych leków – wylicza ortopeda.

Żeby zagrożenie zminimalizować, cały zespół nie tylko bardzo dokładnie myje ręce, ale stosuje również odpowiednie środki odkażające. Przed infekcjami pacjentkę chronić ma także specjalna „izolacja”, którą obwinięto jej nogę. Spod przezroczystej warstwy ochronnej wyraźnie przebija czarna strzałka. Narysowała ją sama pacjentka, zanim trafiła na stół operacyjny. Oznaczenie zapobiegać ma fatalnym pomyłkom, choć dr Skowronek zapewnia, że w szpitalu Żeromskiego niewłaściwego kolana jeszcze nie zdarzyło się rozkroić.

Choroba nie tylko seniora

– Gdyby pacjentka znała dokładny przebieg zabiegu, pewnie by się wahała, ale kiedy wróci do pełnej sprawności, nie będzie żałować – mówi ortopeda. Starsza kobieta na oddziale spędzi jeszcze osiem dni. W tym czasie rozpocznie rehabilitację, konieczną, by mogła swobodnie chodzić, w pełni rozprostować i zgiąć nogę.

Jak przyznaje dr Skowronek, na jego stół ze zniszczonymi stawami trafiają coraz młodsze osoby. Zdarza mu się operować nawet nastolatków, choć w ich przypadku naturalne zużywanie kolan przyspieszają najczęściej stosowane leki albo przebyte urazy. Operacja to dla cierpiących chorych jedyna szansa, by zapomnieć o bólu oraz utykaniu i porzucić kulę. Wszczepiony implant też ma swoją datę ważności, ale z powodzeniem może służyć nawet przez kilkadziesiąt lat. – Oczywiście najlepiej poruszać się na własnych stawach. Dlatego, jeśli to tylko możliwe, stosujemy coraz więcej metod z zakresu medycyny regeneracyjnej, które pozwalają je oszczędzać – podkreśla dr Skowronek. – Trzeba jednak pamiętać, że jeśli pacjenta boli i nie może swobodnie chodzić, wpływa to również na ogólny stan jego zdrowia. Dzięki protezie nie zacznie może biegać maratonów, ale będzie mógł zupełnie normalnie funkcjonować – dodaje.

Staw kolanowy to jeden z najbardziej narażonych na przeciążenia stawów w organizmie człowieka. Procesu jego naturalnego zużywania właściwie nie da się zatrzymać. Dla chorych, u których zwyrodnienia powodują ból i uniemożliwiają swobodne chodzenie, jedynym ratunkiem jest wszczepienie specjalnego implantu. Zabieg endoprotezopla-styki może mieć charakter całkowitej alloplastyki lub częściowej. Tę drugą przeprowadza się w sytuacji, gdy zniszczony został tylko jeden element kolana.

Ze względu na dużą liczbę chorych kwalifikowanych do tego rodzaju zabiegu, endoprote-zoplastyka stawu kolanowego należy do świadczeń, na które pacjenci czekać muszą w najdłuższych kolejkach. W szpitalu Żeromskiego, gdzie pacjentów przyjmuje dr Skowronek, pierwsze wolne terminy dostępne są dopiero za trzy lata.

Szybciej przyjmowane są jedynie osoby w pilnych przypadkach, np. urazach. One na zabieg wszczepienia protezy muszą czekać kilka miesięcy.

Żródło: http://www.dziennikpolski24.pl/magazyny/magazyn-piatek/a/chirurg-pawel-skowronek-czyni-cuda-by-znow-stawiac-ludzi-na-nogi,10712986/