ENDOPROTEZOPLASTYKA STAWU BIODROWEGO OCZAMI PACJENTA
O upadaniu i wstawaniu czyli 4 lekcje odporności psychicznej.
Chciałem się podzielić swoimi doświadczeniami z rehabilitacji po drugiej endoprotezie stawu biodrowego. Operacje prowadził dr. Tomasz Sorysz i właśnie doktorowi zawdzięczam w dużej mierze powrót do mojej górskiej pasji. Jednak po kolei, historia była taka:
Początek marca. Jestem parę godzin po operacji – właśnie mi wstawioną drugą endoprotezę biodra. Noga pulsuje z bólu, nie mogę jej podnieść, mięśnie poprzecinane, jest praktycznie bezwładna. Sama myśl o tym, że za 6 mcy jadę na wyprawę wysokogórską w góry Karakorum wydaje się tak samo realna jak lot na Marsa.
Liczę te operacje w swoim życiu, było ich 8, w tym 4 poważne, wymagające znacznego czasu by wrócić do zdrowia. Raptem 7 mcy temu miałem zabieg na serce (arytmia). Mam nadzieję, że na dłuższy czas wyczerpałem limit pobytów w szpitalu… Jednak teraz mam ekstremalnie mało czasu by się doprowadzić do formy jak na taką operację. Trening zaczynam już jutro – pierwsze wstawanie, kilka kroków o kulach, powrót na łóżko, odpoczynek, za parę godzin znów kilka kroczków. Ból jest okropny, jednak nie mogę odpuścić, musze przez niego przejść.
Lekcja 1: w chwilach próby, zwątpienia zadaj sobie pytanie: po co to robię? W tej odpowiedzi jest motywacja, to Twoje paliwo do działania.
Tworzę sobie rutynę dnia. Piąta rano wstaję, pierwszy trening po lekkim śniadaniu. Potem dzieci, szykowanie do przedszkola, praca (on-line), wieczorem drugi trening. Już po 14 dniach siadam na rower stacjonarny, ostrożnie, etapowo, zwiększam czas jeżdżenia. W sumie wychodzi mi tych ćwiczeń ok. 10h tygodniowo. Ćwiczę każdego dnia, żadnych wyjątków. Do tego trening mentalny. Bardzo lubię wizualizacje, np. wykorzystuję czas na rowerze by sobie wyobrażać jak chodzę po górach, jak noga jest silna itp. Im więcej pozytywnych emocji w czasie wizualizacji tym lepiej to działa.
Po 1,5 mca odstawiam kule, czuję że noga się wzmocniła. Jednak na kontroli lekarskiej zdjęcie RTG pokazuje, że proteza się „ruszyła”. Za szybko bez kul! Dostaję od lekarza „żółtą kartkę” – wracam do kul na kolejny miesiąc. Na mojej drodze w góry właśnie zrobiłem dwa kroki do tyłu… załamka. Muszę się szybko mentalnie pozbierać – więc wracam do ćwiczeń.
Lekcja 2: działaj, „bądź w ruchu” – działanie rozwiewa strach i daje poczucie kontroli nad sytuacją.
Mijają 2,5 mce od operacji. Odstawiam kule na dobre i wsiadam na normalny rower. Pierwsza wycieczka to 5 km, jednak kolejna to już 30. W dwa miesiące robię 1140 km na rowerze. Dystanse po 50-70km nie robią już na moim biodrze wrażenia. Dociskam z treningiem, z 10h robi się średnio 15h tygodniowo. Czasem wstaję o 4 rano żeby pojeździć, zdążyć z pracą i innymi obowiązkami. Bardzo mocno pracuję z własnymi myślami, motywacją i budowaniem pewności siebie. W tym wszystkim głowa jest najważniejsza, ciało się podporządkuje.
Sprawy idą dobrze, wygląda to optymistycznie. I wtedy przychodzi cios. Wycieczka z rodziną do kopalni, banalne prawda? Przeszedłem mocno schylony 100m korytarzem i tyle wystarczyło. Ból straszny, mam wrażenie, że cofnąłem się z rehabilitacją o 3 mce, uszkodziłem coś? Mam atak paniki, przecież za 1,5 mca już lecę! Jadę na kontrolę, zdjęcie RTG, szybkie konsultacje – proteza cała, jednak mocno nadwyrężyłem ścięgna. Znów parę kroków do tyłu…. Jednak postanowiłem się tym nie przejmować, robię swoje – ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę… Rozćwiczenie tego bólu zajęło mi prawie 3 tygodnie.
Lekcja 3. Kontroluj myśli – one wywołują emocje. Dobre są pytania np. co teraz mogę realnie zrobić? itp. Pytania przekierowują naszą uwagę na działania, rozwiązania.
Zmieniam trening, więcej dłuższych spacerów, mniej roweru. W końcu w górach nie będę jeździł na rowerze tylko chodził i to dużo. Pierwsze dystanse to 500-600m, potem kilometr, potem 2km itp. Chodzę i obserwuję co się dzieje, jak ok. to zwiększam dystans. Jednak nie jest fajnie, boli, wrażenie ogólnego dyskomfortu jest potężne. Tworzę też różne scenariusze wydarzeń, czyli zabawa typu: co jeśli…? Opracowuję warianty szybszego powrotu z gór, kupuję dodatkowe ubezpieczenie od leczenia szpitalnego, ubezpieczenie od akcji ratunkowej ze śmigłowcem itp. Jestem generalnie optymistą, jednak ta sytuacja jest nowa dla mnie i potrzebuję mieć paletę rozwiązań, plan B, C i nawet D.
Lekcja 4. Myśl wariantowo, przygotuj się mentalnie na różne scenariusze wydarzeń – to wzmocni Twoje poczucie pewności siebie.
Chodzę coraz więcej. Po pagórkach w Lasku Wolskim śmigam już i 18 km, góra, dół. Noga całkiem dobrze to znosi. Ale po każdym takim marszu mam 1 dzień odpoczynku od chodzenia. Na wyprawie nie będzie takiego luksusu, obciążenie wzrośnie znacznie. 25 sierpnia stoję na wierzchołku Babiej Góry. Teraz dla mnie to jak zdobycie Mt Everest, wróciłem w góry! Chce mi się płakać z radości.
Pięć tygodni później stoję już na szczycie przełęczy Shpodeen (5346m.). Patrzę na oszałamiającą panoramę śnieżnych szczytów Karakorum. Praktycznie kończę 14 dniowy, ciężki marsz przez jeden z najdzikszych regionów Pakistanu. Zrobiłem to !!!
Marek Romanowicz
Pełną relację z wyjazdu znajdziecie na moim blogu: https://przezhimalaje.wordpress.com/2021/10/12/shimshal-2021/